Jacek Mąka radca prawny
- Pomoc publiczna, fundusze europejskie;
- Prawo własności przemysłowej, intelektualnej oraz prawo konkurencji;
- Skomplikowane sądowe sprawy gospodarcze;
- Kontrakty budowlane.
Chcesz wiedzieć więcej o naszym zespole?
W świadomości społeczeństwa kredyty hipoteczne stanowią częstokroć swego rodzaju wyroki, które to ciążą na osobach zobowiązanych do ich spłaty. W odróżnieniu jednak od wyroków wydanych przez organy władzy sądowniczej, te wyroki są nakładane samodzielnie przez podmioty zobowiązane do ich wykonania.
Z uwagi na panującą inflację i podnoszenie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, rośnie liczba osób, które mają problemy z bieżącym regulowaniem zobowiązań kredytowych. Oczywiście zawsze można zrzucić odpowiedzialność za ten stan rzecz na kredytobiorców, którzy zaciągali kredyty, w związku z tym powinni je teraz spłacić. Niemniej jednak takie podejście jest nieprawidłowe, gdyż faktycznie zmierza ono do przerzucenia odpowiedzialności za błędy systemowe na konsumentów.
W Polsce prawie wszystkie umowy kredytu zabezpieczone hipoteką oparte są o zmienną stopę procentową, co w zasadzie wyróżnia Polskę na tle pozostałych krajów Unii Europejskiej, w których to dominuje stała stopa procentowa. Za tymi różnymi podejściami idzie cała filozofia związana z funkcjonowaniem banków i sposobem radzenia sobie przez nie z ryzykiem związanym z udzielaniem kredytów. W większości krajów członkowskich Unii Europejskiej wychodzi się z założenia, że to instytucja kredytowa, jako profesjonalista, powinna ponosić ryzyko związane ze zmianą warunków gospodarczych, a konsumenci powinni być chronieni przed tymi czynnikami za pomocą stałej stopy procentowej, która to jest odporna na wahania. W Polsce przyjęto natomiast odwrotne rozwiązanie, gdyż to konsumenci ponoszą to ryzyko, a każde zawirowanie w gospodarce skutkuje zmianą oprocentowania. Wynagrodzenie banku jest natomiast chronione m.in. poprzez wprowadzenie klauzuli dolnego progu.
Z powyższego wynika, że w Polsce sam system udzielania kredytów jest wadliwy. Oparty jest on bowiem na założeniu, że kredytobiorca musi dać sobie radę w każdych warunkach. A warunki te przecież są zmienne i konsument (nawet najrozsądniejszy) nie jest w stanie ich przewidzieć, tym samym w momencie zaciągania zobowiązania kredytowego nie może ocenić, czy będzie w stanie je spełnić, skoro nawet nie wie ile przyjdzie mu finalnie zapłacić. Ustalenie ostatecznej wysokości zobowiązania jaką przyjdzie finalnie zapłacić konsumentowi, biorąc pod uwagę ilość mogących mieć wpływ na stopy procentowe czynników gospodarczych przez cały np. 30 letni okres kredytowania, może przypominać czasami losowanie totolotka.
Spis treści:
Powyższe pytanie zapewne zadaje sobie obecnie mnóstwo kredytobiorców. Pytanie to jednak nie jest w sformułowane w sposób prawidłowy, gdyż wymaga ono, od osoby odpowiadającej na nie, wydania stanowczej opinii, tj. tak czy nie, podczas gdy – jak lubią mówić prawnicy - to zależy. Każda sprawa jest bowiem inna. Ponadto, sugeruje ono, że stwierdzenie nieważności umowy stanowi jedyne wyjście dla kredytobiorcy, a tak przecież nie jest.
Dla jasności wywodu należy jednak wpierw zauważyć, że pod powszechnym rozumieniem „unieważnienia umowy kredytowej” kryją się dwa, odrębne roszczenia:
1. roszczenie o stwierdzenie nieważności umowy oraz;
2. roszczenie o unieważnienie umowy.
W ramach pierwszego roszczenia sąd potwierdza, że umowa jest nieważna od dnia jej zawarcia. Innymi słowy przyjmuje się, że strony nigdy nie podpisały ważnej umowy. W ramach drugiego roszczenia sąd ustala, że strony zawarły skuteczną umowę kredytu, jednak z uwagi na okoliczności towarzyszące jej zawarciu, wykonywaniu lub inne, sąd podejmuje decyzję, że taka umowa nie może dalej funkcjonować w obrocie i wówczas postanowi ją wyeliminować. Nie wchodząc w niepotrzebne detale dotyczące różnic pomiędzy tymi roszczeniami, należy zauważyć, że skutek obydwóch roszczeń jest stosunkowo zbliżony, gdyż umowa kredytowa upada.
Unieważnienie umowy kredytowej ma swoje plusy i minusy. Plusy wydają się bardziej oczywiste, gdyż umowy kredytowa przestaje obowiązywać. Minusy są jednak często pomijane, gdyż kredytobiorca będzie zobowiązany do zwrotu kapitału otrzymanego od banku. Zwrot ten powinien nastąpić w zasadzie jednorazowo. I tutaj może pojawić się pułapka dla kredytobiorców, gdyż celem uczynienia zadość roszczeniom banku będzie musiał np. zawrzeć nową umowę kredytu. W przeciwnym razie to bank podejmie działania windykacyjne.
Roszczeniem, które jest jednak częstokroć pomijane przez kredytobiorców, jest powództwo o stwierdzenie bezskuteczności jedynie niektórych postanowień umowy kredytowej, m.in. postanowień odwołujących się do WIBOR, oprocentowania kredytu. Na gruncie spraw dotyczących kredytów frankowych, określano to roszczenie mianem „odfrankowienia” kredytu, gdyż zmierzało ono do usunięcia postanowień umownych odwołujących się do CHF. Roszczenie to nie prowadzi do upadku całej umowy, lecz wyłącznie modyfikuje jej pewne postanowienia. W sprawach dotyczących kredytów złotówkowych kredytobiorcy mogą podjąć działania zmierzające do usunięcia z umowy wyłącznie klauzul dotyczących zasad oprocentowania kredytu. W razie pozytywnego zakończenia sporu, umowa kredytu pozostanie w mocy, lecz bez postanowień dotyczących oprocentowania.
Najczęściej umowa kredytu jest nieważna jeżeli jest sprzeczna z przepisami prawa lub zasadami współżycia społecznego. Umowa kredytu stanowi tzw. umowę nazwaną, czyli poszczególne jej elementy są regulowane przepisami prawa, a dokładniej przez art. 69 Prawa bankowego. Bank, opracowując wzór umowy, zobowiązany jest do respektowania wymagań wynikających właśnie z Prawa bankowego. Każda umowa kredytu powinna spełniać wymagania określone w tym przepisie, a najistotniejszym wymogiem jest to, żeby w treści umowy kredytowej określić w sposób jednoznaczny i precyzyjny kwotę udzielonego kredytu i zasady jego spłaty. Brak postanowień odnoszących się do tej kwestii lub ich nieprawidłowe uregulowanie w umowie, może skutkować nieważnością umowy.
Na gruncie kredytów udzielanych w walucie polskiej problematyczne bywają postanowienia określające zasady zwrotu kredytu. Banki celem optymalizacji ryzyka, co częstokroć sprowadza się do jego przerzucenia na konsumenta, wprowadzają do umów klauzule umożliwiające im modyfikacje oprocentowania kredytu w sposób arbitralny, tym samym przyznają sobie uprawienie do podejmowania decyzji, których to negatywne skutki spadną na kredytobiorców.
W aktualnym dyskursie dotyczącym kredytów złotówkowych dużo uwagi poświęca się klauzulą dolnego progu. Standardowym bowiem rozwiązaniem przy kredytach udzielanych w PLN jest wprowadzenie postanowień określających, że oprocentowanie kredytu stanowi sumę dwóch części składowych, tj. marży banku i stopy referencyjnej. Zmiana stopy referencyjnej WIBOR powinna wpłynąć na wysokość oprocentowania, które może maleć lub wzrastać. Część banków wprowadziła do umowy postanowienia stwierdzające, że wraz ze zmianą WIBOR oprocentowanie faktycznie może maleć, ale do pewnego limitu. Ustalono w umowie dolny limit oprocentowania. Instrument ten służy ochronie interesów banku. Nie wprowadzono jednak do umów postanowień określających górną granicę oprocentowania. Interesy banku są zatem chronione w innym zakresie niż interesy konsumenta, który to ponosi nieograniczone ryzyko kredytowe.
Takie postanowienia umowne mogą zostać uznane za klauzule abuzywne, czyli postanowienia naruszające interesy konsumenta i jako takie go niewiążące. W tym miejscu należy podnieść, że zgodnie z orzecznictwem TSUE nie można z umowy usunąć jedynie element nieuczciwego postanowienia, lecz należy usunąć je w całości. Innymi słowy w razie uznania klauzuli dolnego progu za postanowienie abuzywne, sąd powinien usunąć z treści umowy wszystkie postanowienia określające wysokość oprocentowania. Po usunięciu postanowień dotyczących oprocentowania sąd powinien ocenić, czy umowa w okrojonym zakresie może dalej istnieć, czy też nie. Jeżeli dojdzie do przekonania, że umowa nie może dalej funkcjonować w obrocie, to powinien stwierdzić jej nieważność.
Powyższe reguła nie dotyczy tylko klauzuli dolnego progu, lecz wszystkich czynników określających oprocentowania kredytu.
W tym zakresie należy zwrócić uwagę na funkcję jaką pełni WIBOR w umowie kredytu. Stopa referencyjna WIBOR nie określa bowiem wysokości wynagrodzenia banku. Wynagrodzenie banku z tytułu udzielenia kredytu to marża. WIBOR (w dużym uproszczeniu) ma za zadanie zrekompensować bankowi poniesione przez niego koszty związane z obsługą kredytu. Aktualnie WIBOR wzrasta o wiele szybciej niż koszty ponoszone przez banki, dlatego też co raz częściej podnosi się, że sam sposób jego konstrukcji jest wadliwy i nie spełnia wymagań wynikających z prawa unijnego. Zmiana WIBORu prowadzi do nieuzasadnionego wzrostu wynagrodzenia banku, co w zasadzie wypacza sens tej instytucji.
W trakcie zawierania umowy kredytu konsumenci są zobowiązywani do podpisywania licznych oświadczeń dotyczących zaznajomienia ich z ryzkiem związanym ze zmianą oprocentowania kredytu, wpływu sytuacji makro i mikroekonomicznej na ich zobowiązania względem banku. Powyższa praktyka jest w sposób oczywisty nieprawidłowa. Bank zamiast pozyskiwać kolejne oświadczenia od kredytobiorców, powinien ich w sposób rzetelny i wyczerpujący pouczyć o ryzyku kredytowym. Pusta treść oświadczeń nie wpłynie negatywnie na sytuację procesową kredytobiorców. Nie można również zapominać, że w trakcie ewentualnego sporu sądowego, to bank będzie zobowiązany do wykazania, że treść złożonych przez konsumentów oświadczeń odpowiada prawdzie.
Cel ten można osiągnąć w dwojaki sposób, tj. na drodze ugody z bankiem lub na drodze postępowania sądowego. Teoretycznie bank może zawrzeć z kredytobiorcą ugodę określającą zasady zwrotu udzielonego kapitału, w sytuacji nieważności umowy. Jak jednak pokazują sprawy frankowe na dobrą wolę banku raczej nie można liczyć, tym samym to rozwiązanie jest w zasadzie czysto teoretyczne.
Wyjściem z sytuacji jest zatem wystąpienie na drogę sądową z roszczeniem adekwatnym do sytuacji danego kredytobiorcy. Nie zawsze musi to być rzecz jasna nieważność.
Nieważność umowy to dopiero początek drogi zmierzającej do wyjścia z trudnej sytuacji. Upadek umowy otwiera stroną możliwość do podjęcia dalszych działań celem przywrócenia stanu takiego jakby umowa nie została nigdy podpisana. W praktyce sprowadza to się najczęściej do zwrotu otrzymanych świadczeń. Kredytobiorca zwraca zatem kwotę otrzymaną od banku, a bank kwotę otrzymaną od kredytobiorcy.
Hipoteka stanowi formę zabezpieczenia roszczeń banku względem kredytobiorcy z tytułu udzielonego kredytu. Upadek samej umowy skutkuje również upadkiem ustanowionych na jej podstawie zabezpieczeń, w tym hipoteki. Należy jednak pamiętać o konieczności wykreślenia hipoteki z ksiąg wieczystych.
Opłata od pozwu jest stała i wynosi 1.000,00 zł. W trakcie postępowania może pojawić się konieczność powołania i dopuszczenia dowodu z opinii biegłego, co stanowi wydatek rzędu kilku tysięcy złotych. Oczywiście kredytobiorca jest również zobowiązany do uregulowania wynagrodzenia ustanowionego w sprawie pełnomocnika. W razie niekorzystnego rozstrzygnięcia kredytobiorca będzie musiał zwrócić poniesione przez bank koszty procesu, które to wynoszą od kilku do kilkunastu tysięcy.
Zasada jest dość prosta, gdyż każda ze stron powinna zwrócić świadczenie otrzymane od drugiej strony. Kredytobiorcy celem ochrony swych praw mogą podnieść zarzut przedawnienia roszczenia banku i w ten sposób uwolnić się od konieczności zwrotu otrzymanego kapitału. Kwestia ta jest jednak bardzo indywidualna i podniesienie zarzutu przedawnienia powinno być poprzedzone szczegółową analizą konkretnej sprawy.
Banki często straszą kredytobiorców roszczeniami o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Roszczenie w moim odczuciu to jest całkowicie niezasadne, gdyż w aktualnie obowiązującym porządku prawnym brak jest przepisu, z którego można by było je wyprowadzić. Jest to swego rodzaju „straszak” na kredytobiorców. Na szczęście nie będzie skuteczny.
Na to pytanie odpowiedź jest twierdząca. Niejednokrotnie sądy ustalały wadliwość umowy kredytu złotówkowego i stwierdzały jej nieważność. Miało (i nadal ma) to miejsce chociażby z udzielanymi jeszcze w ubiegłym wieku kredytami „Alicja”.
Należy jednak zauważyć, że nie zapadły prawomocne rozstrzygnięcia w sprawach dotyczących kredytów zawierających odwołania do WIBOR, gdyż wątpliwości dotyczące tych umów pojawiły się stosunkowo niedawno. Kwestia ta pozostaje więc otwarta. Jest przy tym wyjątkowo ciekawa i – biorąc pod uwagę – obecne wahania stopy WIBOR, z pewnością niedługo doczekamy się rozstrzygnięć także w tym zakresie.
Wydawałoby się, że spory na tle kredytów frankowych, powinny doprowadzić do wyeliminowania z obrotu gospodarczego „wadliwych” umów kredytowych i większej staranności Banków przy ich udzielaniu. Tak się jednak nie stało. Nadal przeważa model optymalizacji ryzyka oparty na przekonaniu, że to ryzyko należy przerzucić w całości na kredytobiorcę. Działania takie są niezrozumiałe, gdyż kredytobiorca nie ma faktycznej możliwości rozpoznania takiego ryzyka w chwili podpisywania umowy, a co najistotniejsze ma bardzo ograniczone możliwości radzenia sobie z nim, gdyż w zasadzie może on … tylko więcej pracować. Sama filozofia udzielania kredytów jest zatem błędna.